Zaczynanie ma swoje dwie strony. Z jednej towarzyszy mu entuzjazm i tajemnica, więc
nęci przygodą i nowymi możliwościami. Z drugiej straszy niewiadomą i wciąż podnoszoną wyżej poprzeczką.
Zaczynam pisać, mam w głowie Carrie Bradshaw z "Sex w wielkim mieście". Jej biurko pod oknem, długie nogi i głos z offu. Bez niego wszystko by się rozleciało.
Ten rodzaj ekshibicjonizmu, niezbędnego, żeby słowa z pustych ogólników stały
się historią.
Odkryć co się myśli, bez metafory, wizualnych skrótów, zapożyczeń i niedomówień jak to można zrobić malując obraz, albo pisząc wiersz.
No więc jestem tu. Zaczynam od siebie, wklejam swoją twarz, więc chyba gorzej już nie będzie?
Mam 32 lata.
Układam w głowie kolejne zdanie, ale z każdym jest coś nie tak. Każde wyrwane z kontekstu reszty mnie, wydaje się przekłamane i dziwne.
Są rzeczy które w sobie lubię i takie które wciąż mają się zmienić, a jakoś dziwnie się przylepiły, rozleniwiły, rozgościły w nadmiarze tłuszczu na brzuchu i rozczochranej fryzurze.
Poznacie i jedne i drugie, ale trochę później, rozrzucone pomiędzy wydarzeniami, wyznaniami, wkurzeniami, przepisami i historiami, które będę wam opowiadać.
Nazywam się niebo. Mam wszystko co trzeba. To ja jestem Księżyc i Słońce
Natalia Przybysz
Zaczynanie sprawia, że chce się zmieniać. Poprawiać. Ja zmieniam często. Wystrój w mieszkaniu, kolory ścian, obrazy i projekty. Perspektywa kilku miesięcy wydaje się długa. Ciężko mi zmusić się nad pracą w której efekt jest mocno odroczony w czasie.
Słabo radzę sobie z regularnością i powtarzalnością. Próbuję jakoś to sobie urozmaicić, oswoić. Nazywam te same czynności w różny sposób, tworzę seriami, celebruję mini etapy, zdobywam nagrody w postaci upieczonego przez siebie ciasta marchewkowego albo filiżanki pachnącej kawy w czarce ulepionej na warsztatach u Kasi i staram się być z siebie dumna.
Comments